Cieszę się, że obejrzałam tę dramę w tym samym momencie co skończyłam czytać „Przesłonięty Uśmiech” Anny Sawińskiej. Obie pozycje się uzupełniają i wiele mówią o sytuacji i pozycji kobiet w koreańskim społeczeństwie oraz o ich bezsilności wobec żałosnego prawa i tradycji, gdzie mężczyźnie wolno wszystko.
O czym jest ta drama?
Kim Mo Mi od dziecka uwielbiała tańczyć. Niestety jako młoda dziewczyna była jawnie wyszydzana, nawet przez własną matkę, za niespełnianie powszechnych w Korei standardów kobiecego piękna. Porzuciła marzenia o występach i została zwykłą pracownicą biurową. Jednak miała tajemnicę. Wieczorami przebierała się w kolorowe stroje, nakładała perukę oraz maskę i tańczyła na swoim kanale jak Mask Girl. Z czasem stała się bardzo popularna, miała wielu fanów. Z czasem okazała się, że jeden z jej najwierniejszych fanów pracuje z nią w biurze i zna jej tajemnicę.
„Mask Girl” to drama o kobietach pozostawionych samym sobie, bez miłości i wsparcia, również tego prawnego. To też opowieść o matkach, tych oziębłych (matka głównej), tych zaborczych (uparta matka świruska), tych kochających mimo przeciwności losu i gotowych zrobić wszystko dla dziecka (główna i ta paniusia z więzienia). To przykre co powiem, ale w tej dramie matki są źródłem tego całego zła. Gdyby były uważne wobec swoich dzieci, gdyby zadbały o ich emocjonalne potrzeby, prawdopodobnie nic złego by się nie zadziało. Plus taki, że ostateczny czyn głównej bohaterki uleczył duszę jej własnej córki. To pokazuje jaką siłę rażenia ma postać matki w życiu dziecka, zwłaszcza w Korei, gdzie mężczyźni są praktycznie nieobecni.
Moim zdaniem najbardziej wyrazistą postacią tej dramy była Kim Kyung Ja (matka Joo Oh Nam), a grająca ją Yeom Hye Ran królowała na ekranie. Jej postać była niesamowita. Twarda, nieugięta, sprytna i uparta. Ona, przez wszystkie te odcinki, stała się spoiwem dla reszty bohaterów. To jej działania napędzały akcje. Reszta aktorów tez świetnie dała sobie radę, nawet Nana, za którą nie przepadam. Uwielbiam gościnne wystąpienia Lee Jun Young. On zawsze wtedy gra takich niegrzecznych chłopców. Niesamowite, jak bardzo dobrze sprawdza się w takich rolach (D.P, Class Of Lies).
To była dobra drama o kobietach. Świetnie zagrana i ciekawie sfilmowana. Podobało mi się, że każdy odcinek opowiadał historię innej osoby. To pozwalało poznać historię z ich perspektywy. To nie jest drama dla wszystkich, (tak samo jak „Somebody”). Nie da się tej opowieści interpretować w czarno-białych barwach, ponieważ oprawcy w tej dramie są również ofiarami.