Uwielbiam marynowany imbir. Niestety ten dostępny w sklepach bardzo często zawiera konserwanty. Postanowiłam, że w końcu zacznę robić swój domowy imbir do sushi. Wypróbowałam już kilku przepisów i póki co ten najbardziej mi odpowiada. Po kilku małych zmianach jest idealny. Najciężej jest pokroić imbir na bardzo cieniutkie plasterki. Najlepiej sprawdza się ostra obieraczka do warzyw. Trzeba koniecznie pamiętać, aby imbir ciąć wzdłuż włókien. Autorka oryginalnego przepisu używa młodego imbiru, który robi się lekko różowy w trakcie marynowania. Ja takiego imbiru nie miałam, więc użyłam takiego zwykłego ze sklepu. Oryginalny przepis można znaleźć tutaj https://www.justonecookbook.com/ . To cudowna strona ze świetnymi przepisami.
Składniki:
-150 g imbiru (w oryginalnym przepisie użyty został młody imbir, ale ja nie miałam takiego)
-ok. 1/3 łyżeczki soli
Zalewa ostowa:
-80 ml octu ryżowego
-50 ml wody
-4 łyżki cukru (ja użyłam brązowego)
-1/2 łyżeczki soli
1.Zeskrobać łyżeczką skórkę z imbiru.
2.Pokroić cieniutko imbir wzdłuż włókien. Najlepsza do obierania będzie obieraczka do warzyw. Posypać paski imbiru solą (1/3 łyżeczki), odstawić na 10 minut.
3.Przygotować zalewę-w małym rondelku wymieszać ocet, wodę, cukier i sól. Doprowadzić do wrzenia i gotować około 3 minut.
4.Po tym czasie gotować imbir w wodzie przez około 5 minut, a potem dokładnie odcedzić. Włożyć imbir do czystego słoika i zalać zalewą. Tak przygotowany imbir trzymać w lodówce. Podobno może tak stać przez rok, ale mój nigdy nie doczekuje nawet kilku miesięcy.
Mąż uwielbia sushi z imbirem. Dla Niego mogę przyrządzić
Mmmm, uwielbiam imbir, zwłaszcza marynowany. A taki bez konserwantów to już w ogóle 😉 Zresztą zamierzam uprawiać imbir u siebie, więc jeśli kogoś interesuje temat zapraszam do prenumerowania mojego bloga.
Bardzo ciekawa jestem tej uprawy.
Ja imbir przede wszystkim używam do „herbatki”. Zalewam wrzątkiem kawałki imbiru w czajniczku i zostawiam do zaparzenia. Później miksturę uzupełniam o cytrynę i miód. Mniej przeziębień dzięki temu 🙂
Faktycznie, świetnie działa taki napar. Też go stosuję w domu.
Suoer, że zauważyłaś, że wszystkie gotowe imbiry mają konserwanty a co gorsza aspartam!. Skorzystam i zamelduję efekty.
Edit: zrobiłam, z imbiru wychodzi go bardzo mało, bo mieknie, więc nie tyle jest to korzystne cenowo, co zdrowotnie, bo bez konserwantów i aspartamu. Dodałam buraka dla koloru, zaraportuję za parę dni, gdy dojdzie. W tej samej zalewie zrobiłam też rzodkiew 🙂
Osobiście bardziej mi smakuje domowy imbir, bo ma więcej smaku i nie jest taki rozmoczony. Rzodkiewkę kiedyś robiłam w podobnej zalewie, ale dodawałam dla koloru kurkumę. Świetnie się sprawdza w sushi. Muszę wrócić do tego przepisu.
Cześć, ciekawy przepis, a czy myślisz ze wyszłoby ze słodzikiem zamiast cukru? Np ksylitol?
Możesz spróbować zamienić połowę cukru na słodzik. Moje doświadczenia ze słodzikami są takie, że zawsze brakuje w smaku tego cukrowego kopa.